Wciąż tyle gór do zdobycia
Ubiegły weekend to krótki, lecz intensywny wypad w Tatry. Żałuję, że nie mieszkam bliżej, bo uwielbiam tu być nawet wtedy, gdy prognozy pogody wydają się mało optymistyczne (podobnie jak podczas ubiegłorocznego wejścia na Krzyżne zanosiło się na zimne, mokre, burzowe dreptanie). Dobry duch gór okazał się jednak nader łaskawy i tylko chwilami strach było patrzeć w niebo... Dzień pierwszy. Do przejścia trasa 16 km według następującego planu: ruszamy z Kuźnic w kierunku Hali Gąsienicowej, potem Czarny Staw Gąsienicowy, Przełęcz Karb, zejście do Doliny Zielonych Stawów Gąsienicowych, przerwa regeneracyjna w "Murowańcu" (ostatnim razem szarlotka palce lizać :-))), powrót do Kuźnic, nocleg w Kościelisku. Byłam bardzo ciekawa Czarnego Stawu Gąsienicowego, który po dotarciu na miejsce klimatycznie tonął w chmurach. Dopiero w trakcie podejścia pod Karb zaczął przed nami odsłaniać swoje oblicze. Cudny widok z góry... Rzut oka na Kościelec i czas schodzić w Dolinę Zielonych Sta...