Napięcie sięga zenitu
Za tydzień ORLEN WARSAW MARATHON. Mój pierwszy. Oczywiście nie byłabym sobą, gdyby na tym etapie nie targały mną sprzeczne emocje i strach przeogromny, czy podołam. Z dziesięć razy pomyślałam, żeby się wycofać, bo gdzieś w tyle głowy kołacze myśl, że nie dam rady. Nie jestem wystarczająco wybiegana, koncertowo zawaliłam okres treningowy i w ogóle za cienka jestem na królewski dystans. Pojawiła się też pokusa, żeby przełożyć debiut na jesień, dzięki czemu zyskam kilka kolejnych miesięcy na spokojne treningi i pokonanie upragnionego dystansu w pierwotnie założonym czasie… Prawda jest taka, że mam chyba jakiś psychiczny problem z maratonem i może właśnie dlatego nie powinnam teraz odpuścić. Do tego pewna mądra, tegoroczna maturzystka, gdy powiedziałam jej, że potraktuję ORLEN jak sprawdzian z matematyki, który „trzeba zaliczyć” poradziła mi biec z nastawieniem, że po prostu potrafię i mogę, a nie muszę :-))). I tej myśli zamierzam się trzymać, jeśli na ORLENIE dopadnie mnie słynna, marat...